FB twitter kontakt

Joker Mila

Podobieństw pomiędzy Jokerem z filmu o Batmanie, a Sebastianem Milą może i można doszukiwać się w wyglądzie zewnętrznym. Może ta bujna czupryna, może ten szczery i szeroki uśmiech. Wydaje mi się jednak, że dublerem w filmie Christophera Nolana byłby słabym.  Pewnym jednak jest to, że jokerem w reżyserii Adama Nawałki jest świetnym i podobnie jak Heath Ledger za swoją rolę lider Śląska Wrocław zasługuje na oskara.

Podobno każdy ma swoje pięć minut. Sebastianowi Mili czas ten wydłużył się obecnie do dziesięciu minut. Pierwsza gloria chwały trwała po golu z rzutu wolnego strzelonego Davidowi Seamanowi. Był wtedy na ustach całego piłkarskiego świata, a kibice reprezentacji Polski dopatrywali się w nim na lata reżysera środka pola biało-czerwonych. Sebastian Mila znalazł się jednak na równi pochyłej. Nie udało się w Austrii Wiedeń, nie udało się również w Valerendze. Po przygodzie zagranicznej powrócił jako syn marnotrawny do kraju, gdzie starał się ponownie odzyskać swój blask. Dostał szansę w łódzkim ŁKS-ie, a następnie podpisał kontrakt ze Śląskiem Wrocław, którego liderem jest do dziś.  Z grą w reprezentacji też nie było najlepiej. Wydawało się, że jego występ przeciwko Portugalii w lutym 2012 roku był ostatnim z orzełkiem na piersi.

Nie należę do orędowników Adama Nawałki, ale podoba mi się w nim jedna rzecz - powołuje piłkarzy, którzy są obecnie w najlepsze formie. Byłego trenera Górnika Zabrze interesuje tu i teraz, szuka piłkarzy, którzy są w optymalnej dyspozycji nie patrząc na ich wiek czy przeszłość. Przykładem, poza Milą, może być Arek Głowacki, którego Nawałka próbował namówić do powrotu w szeregi biało-czerwonych. 32 lata Sebastiana Mili nie robią żadnego problemu selekcjonerowi naszej reprezentacji, i słusznie! Wystarczy spojrzeć na inne reprezentacje, w których jest wielu starszych piłkarzy od lidera Śląska Wrocław i którzy stanowią o sile w swoich zespołach, a wyznacznikiem ich przydatności i roli w drużynie jest forma, a nie wiek.

Sebastian Mila potwierdził, że jego dyspozycja piłkarska jest obecnie na wysokim poziomie. Pomijając gola strzelonego Niemcom należy docenić wkład wrocławskiego pomocnika w grę środka pola biało-czerwonych. Po wejściu Mili w rywalizacji z naszymi zachodnimi sąsiadami oraz ze Szkocją widać było, kto piastuje rolę reżysera. Gra Polaków stała się nagle bardziej poukładana, akcje składniejsze, pojawiło się kilka prostopadłych podań, a jego drybling w starciu ze Szkotami podnosił z krzesła. Zaletą Mili jest doświadczenie, który nie bał się wziąć odpowiedzialności za grę na swoje barki w tak istotnych meczach i w tak trudnych momentach podczas starcia z oboma rywalami.

Jeżeli Adam Nawałka zdecyduje się, w którymś spotkaniu zagrać jednym napastnikiem stawiając jednocześnie na ofensywnego pomocnikami, to Sebastian Mila jest obecnie kandydatem numerem jeden do występu na tej pozycji. Przy braku formy Obraniaka, fochu Polańskiego, mało przekonującej grze Mączyńskiego, pomocnik Śląska Wrocław może być złotym środkiem środka pola biało-czerwonych. Warunek jest jednak jeden – musi być w formie. Nie jest przecież powiedziane, że Mila zostanie powołany na kolejne spotkania reprezentacji, ani to, że w przypadku awansu Polaków pojedzie na francuski turniej jeśli jego dyspozycja nie ucieszy oka Adama Nawałki.

Jeszcze kilka tygodni temu nie byłbym w stanie wyobrazić sobie, że Sebastiana Mila odegra tak ważną rolę w pierwszych meczach eliminacyjnych Polski do EURO 2016. Jeszcze kilka tygodni temu mówiło się więcej na temat jego otyłości, aniżeli o grze i możliwości wstępu w reprezentacji. Dziś jest na ustach całej Polski. Po meczu z Niemcami fraza „Mila” przez kilkanaście godzin była najczęściej wpisywaną przez użytkowników Twittera. Docenili go kibice, media, władze klubu, a nawet sąsiedzi robiąc mu mile przywitanie na parkingu. Najgorsze w tym jest jednak to, iż sam muszę przyznać się do błędu, gdyż jakiś czas temu postawiłem krzyżyk na Sebastianie Mili, jeśli chodzi o jego grę dla reprezentacji Polski. Cieszę się jednak, że pomocnik Śląska Wrocław wyprowadził mnie z tego błędu i że ma ponownie swoje pięć minut, bo naprawdę na nie zasłużył. 

Po konfrontacji z piłkarzami Bayernu Monachium, Realu Madryt, czy Chelsea Londyn czas na powrót do rzeczywistości. Przed Sebastianem Milą starcie z Piastem Gliwice, w którym po raz kolejny musi pokazać, że następne powołanie do kadry dla niego jest jak najbardziej zasadne.   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz