FB twitter kontakt

Człowiek ze szkła

Jeśli Zack Snyder, reżyser filmu „Człowiek ze stali”, szukałby kolejnego kinowego pomysłu, to chętnie służę pomocą. Film z gatunku biograficznych o naprawdę świetnym piłkarzu. Do roli głównej zatrudniłbym na przykład Bena Afflecka, jednak wcześniej kazałbym mu zapuścić włosy i wysyłałbym go trzy razy w tygodniu na solarium, aby nabrał lekko latynoskiej urody. Kolejny kinowy hit Snydera miałby analogiczny tytuł do ostatniego jego filmu - „Człowiek ze szkła”. Nie wiem jednak, czy tak świetny aktor jak Ben Affleck chciałby wcielić się w rolę piłkarza, który przez większość filmu będzie siedział w ośrodku medycznym swojego klubu lecząc kolejną kontuzję.

Informacja o transferze Radamela Falcao do Manchesteru United zaskoczyła cały piłkarski świat. Ostatni dzień letniego okienka transferowego kręcił się głównie wokół Kolumbijczyka, a wszyscy zastanawiali się, czy Czerwone Diabły zdążą przed północą klepnąć transfer nowego napastnika. Wszystko poszło jednak zgodnie z planem i następnego dnia klub z Old Trafford mógł oficjalnie pochwalić się swoją nową dziewiątką. Kibice byli w niebo wzięci. Falcao razem z Rooneyem i całą czerwono diabelską paczką miał siać postrach w szeregach defensywy rywali i przywrócić blask Manchesterowi United.
- Jestem zachwycony dołączając do Manchesteru United. To największy klub na świecie, zdeterminowany, by powrócić na szczyt. Nie mogę się doczekać współpracy z Louisem van Gaalem i stanowienia części drużyny w tym bardzo ekscytującym czasie w historii całego klubu. - Radamel Falcao

Od transferu Kolumbijczyka minęło prawie trzy miesiące. Jak do tej pory były napastnik AS Monaco wystąpił jedynie w pięciu meczach ligowych, tylko trzy razy wychodząc w podstawowym składzie, notując zaledwie jedną bramkę na koncie i dwie asysty. Jak na zawodnika uznawanego za jednego z najlepszych w swoim fachu i o którego, w niemal każdym okienku transferowym, biją się najlepsze kluby Europy z Realem Madryt na czele, to naprawdę słaby wynik. Wszystko oczywiście za sprawą urazów i podatności Kolumbijczyka na kolejne kontuzje.

Radamel Falcao zamiast straszyć formą defensywy kolejnych rywali Manchesteru United, to przyprawia o ból głowy lekarzy z ośrodka medycznego Czerwonych Diabłów zaskakując ich coraz to nowym urazem. Nie jest nowiną, iż El Tigre jest piłkarzem podatnym na kontuzje. Ta najcięższa, jak do tej pory, przytrafiła mu się w trakcie poprzedniego sezonu, kiedy to w 1/16 finału pucharu Francji AS Monaco podejmowało amatorski zespół Chasselay. Uraz przedniego więzadła krzyżowego kolana wyeliminował go na wiele miesięcy z gry pozbawiając możliwości występu na brazylijskim mundialu. Brak pełnej sprawności fizycznej po przebytej ciężkiej kontuzji spowodował, że El Tigre zadebiutował na Old Trafford dopiero w połowie września. Kibice Czerwonych Diabłów łudzili się, że kontuzja Kolumbijczyka to już przeszłość, a sam piłkarz lada dzień będzie notował kolejne bramki dla ich zespołu, jak za najlepszych momentów w Atletico Madryt czy AS Monaco. Pełen nadziei był również sam zawodnik:
- Z powodu kontuzji, nie czułem się zbyt pewnie. Jestem bardzo szczęśliwy z powrotu do sprawności, jak i z dołączenia do United. Fizycznie czuję się znakomicie, jestem zdolny do gry, nie mam żadnych problemów pod tym kątem. Czuję ekscytację możliwością gry dla Manchesteru i mam nadzieję, że strzelę dla niego wiele goli. Robiłem to wszędzie, gdzie tylko grałem.

Jednak nic z tego… Falcao ostatni występ z czerwonym diabłem na piersi zanotował ponad miesiąc temu w zremisowanym spotkaniu z West Bromwich Albion 2:2. Od tamtej pory zamiast na murawie El Tigre odwiedza gabinety lekarskie w Aon Training Center. Po zremisowanym meczu z Chelsea Louis van Gaal tłumaczył absencję Kolumbijczyka lekkim urazem, którego nabawił się podczas treningu. Po trzecim z rzędu opuszczonym meczu przez Falcao, angielskie media zaczęły spekulować o powrocie kontuzji nabytej jeszcze za czasów gry we Francji. Jamie Jackson z „The Guardian” donosił, iż El Tigre musi posiłkować się okładami z lodu na kolano. Radamel Garcia, ojciec Kolumbijczyka, dementował pogłoski prasy tłumacząc absencję syna jednie nadciągnięciem mięśnia łydki. Sam zainteresowany na portalu społecznościowym wyśmiewał teorie spiskowe mediów. Poza meczami ligowymi, kontuzja wyeliminowała go również ze spotkań międzypaństwowych z reprezentacją USA i Słowenii.

W połowie listopada Radamel Falcao za pośrednictwem Instagrama poinformował kibiców o powrocie do treningów. Na Old Trafford liczono, iż Kolumbijczyk będzie w pełni gotowy na klasyk z Arsenalem. Dwa dni przed starciem z Kanonierami Louis van Gaal na konferencji prasowej poinformował jednak, iż z powodu nowego urazu nie będzie mógł korzystać z usług El Tigre przez przynajmniej dwa tygodnie. W mediach znów rozgorzała dyskusja na temat rzekomego powrotu kontuzji kolana nowej dziewiątki United, na co sam zainteresowany zaprzecza:
- Czuję się coraz lepiej i liczę na to, że wkrótce wybiegnę na boisko. To rozczarowujące, że nie mogę grać, jednak muszę zachować spokój i wrócić do zdrowia, gdyż dopiero wtedy będę mógł pomóc kolegom w czasie meczu. Spekulacje mediów są frustrujące. W zasadzie nawet bardziej niż frustrujące, a to tylko umniejsza ich wiarygodność, gdyż wiele z tych informacji na mój temat jest fałszywych. Myślę, że to niewłaściwe, tym bardziej, że informują miliony ludzi. Nabawiłem się drobnej kontuzji łydki, więc muszę na to uważać, jednak wiele z tych doniesień to jedynie spekulacje. 

Falcao po przybyciu na Old Trafford zapewniał, iż pragnie pozostać w Manchesterze na wiele lat. Niewiadomo jednak, czy w obliczu ciągłych urazów Kolumbijczyka, Czerwone Diabły będą chciały przedłużyć współpracę z El Tigre. Należy pochwalić pomysł sterników United z Edem Woodwordem na czele, którzy jedynie wypożyczyli na rok Radamela Falcao z AS Monaco za skromne 6 milionów funtów. W angielskich mediach pojawiły się jednak informacje, z których wynika, iż Manchester United uzgodnił warunki transferu definitywnego Kolumbijczyka. Kwota odstępnego za byłego napastnika Atletico Madryt ma wynieść 43,5 miliona funtów, a sam zainteresowany miał zgodzić się ponoć na tygodniówkę w wysokości „jedynie” 250 tysięcy funtów, czyli tyle, ile zarabia obecnie Wayne Rooney.

Obecna pensja Radamela Falcao w Manchesterze jest iście Hollywoodzka. Otóż klub z Old Trafford wypożyczając Kolumbijczyka zgodził się w pełni pokryć jego uposażenie przelewając co tydzień na konto swojej nowej gwiazdy 346 tysięcy funtów. W obliczu powtarzającej się absencji spowodowanej kontuzjami Falcao stał się obiektem lekkich drwin ze strony mediów. Powstała nawet strona internetowa [KLIKNIJ TUTAJ], na której pojawia się kwota, którą Kolumbijczyk uzbierał na koncie od momentu transferu do czerwonej części Manchesteru, jak również kwota jaką zawodnik zarobił od momentu naszego wejścia na tę stronę. Liczby powalają na kolana, a ja „pochwalę się”, iż podczas pisania przeze mnie tego artykułu El Tigre stał się bogatszy o 4 644 funtów. Nieźle, prawda? Przypomnę tylko, iż, jak do tej pory, były napastnik AS Monaco rozegrał jedynie 251 minut w koszulce Manchesteru United.

Kiedyś, na poprzednim blogu, pisałem artykuł o tym, iż Kolumbijczyk naprawdę umie liczyć pieniądze [KLIKNIJ TUTAJ]. Nie ma jednak wątpliwości, że zdrowy Radamel Falcao umie też strzelać bramki i jest to jeden z najlepszych napastników na świecie. Wiedzą o tym w United, wiedzą o tym kibice, wiedzą o tym również przeciwnicy. Dramat polega na tym, iż nikt nie wie, kiedy piłkarz powróci do gry, a jeśli powróci, to na jak długo. W czerwonej części Manchesteru wierzą jednak, iż „Człowiek ze szkła” stanie się niedługo piłkarzem ze szkła kuloodpornego, albo lepiej kontuzjo odpornego, a Zack Snyder nie będzie musiał kręcić kinowej smutnej biografii o bogatym piłkarzu.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz