FB twitter kontakt

„Kończ waść…”

Minęło chwil kilka od polsatowskiej „Chwili prawdy”. Hasło krakowskiej gali pasowało idealnie do dania głównego, w którym Artur Szpilka stanął naprzeciwko Tomasza Adamka. Długo przed ich starciem wiadomo było, iż wygrana w tej walce będzie miała znaczący wpływ na dalsze poczynania bokserów między linami ringu. Dla Artura Szpilki była to chwila chwały i tryumfu, dla Adamka zaś chwila ostatnia. Oglądając ten pojedynek również doświadczyłem swojej chwili prawdy i wiem, że nie chcę już więcej oglądać na ringu boksera z Gilowic.

Ilu było takich, jak ja, którzy uważali, że połączenie doświadczenia, umiejętności, twardej szczęki, serca do walki, to idealny i prosty przepis na pokonanie pyskatego młokosa. Ilu też było takich, jak ja, którzy bez jakichkolwiek wątpliwości, przepowiadali zwycięstwo w cuglach byłego dwukrotnego mistrza świata. Ilu było też takich, jak ja, którzy zaślepieni, mający w głowie wielkie walki boksera z Gilowic, oszukiwali się starając się nie pamiętać o porażce w słabym stylu z Wiaczesławem Głazkowem, czy też naciąganej wygranej ze Stevem Cunninghamem.

Odnoszę wrażenie, że Tomasz Adamek wychodząc do ringu w starciu z Arturem Szpilką również się oszukiwał. Porażkę z Głazkowem wytłumaczył sobie słabą dyspozycją dnia, w którym to Ukrainiec miał po prostu szczęście. Poprzednia wygrana z Travisem Walkerem i wątpliwe zwycięstwo z Cunninghamem pozwalały wierzyć Adamkowi, że ponownie chwyci Pana Boga za nogi i z nieba spadnie mu kolejna walka o mistrzostwo świata. Porównanie z Bogiem nie jest przypadkowe, gdyż biorąc pod uwagę postawę Polaka z ostatnich potyczek, to jedynie cud mógłby sprawić, że podopieczny Rogera Bloodwortha stanąłby kolejny raz do walki o jeden z najważniejszych pasów bokserskich. Po porażce z Głazkowem nazwisko Adamka stało się mniej atrakcyjne na rynku, a ciekawych ofert po prostu zaczęło brakować. Przyszła zaś oferta ze strony promotorów Artura Szpilki, którzy pragnęli stworzyć polsko-polski hit na antenie Polsatu.

Przyjmując walkę ze Szpilką Tomasz Adamek, pod względem sportowym, miał do stracenia więcej, aniżeli do zyskania. Potencjalne zwycięstwo nad młokosem mającym naście walk na koncie nie przyniosłoby chluby byłemu dwukrotnemu mistrzowi świata. Porażka oznaczała koniec wspaniałej kariery i spadek w jeszcze większą bokserską otchłań. Biorąc zaś pod uwagę kwestię ekonomiczną i kwotę około ćwierć miliona dolarów uposażenia, to ciężko było odrzucić propozycję stoczenia walki ze Szpilką, którą Adamek niegdyś nazwał robieniem kroku do tyłu.

Zamiast kroku w tył Adamek wychodząc do konfrontacji z bokserem z Wieliczki stawiał ostatnie kroki na ringu. Wielu zarzuca „Góralowi”, iż potyczkę ze „Szpilą” przyjął jedynie z uwagi na sowite wynagrodzenie, o które ciężko byłoby na amerykańskich arenach. Na pewno jest w tym wiele prawdy. Sam Adamek podkreślał niejednokrotnie, że do ringu wychodzi tylko wtedy, gdy zdrowie dopisuje, a kasa na koncie się zgadza. Kasa na koncie na pewno się zgadzała, lecz forma boksera z Gilowic już nie do końca.
- W sparingach i na treningu czułem się super, ale wszystko weryfikuje ring. Nie sprawdziłem się w stu procentach. – Tomasz Adamek

Obserwując pewność siebie Adamka i spokój jakim emanował przed pojedynkiem śmiem twierdzić, iż w pewien sposób zlekceważył swojego przeciwnika. Szpilka był nieźle przygotowany do tego pojedynku, poprawił obronę oraz pracę nóg, a szybkość, która była niegdyś domeną „Górala” leżała po stronie młodszego z Polaków. Oglądając ten pojedynek można było odnieść wrażenie, iż Adamek w żaden sposób nie jest w stanie zaskoczyć czymś swojego przeciwnika. Zapewne dużą role odegrał w tym Fiodor Łapin i jego ludzie, którzy rozszyfrowali boksera Bloodwortha. Adamek nie posiadał żadnego asa w rękawie, którym mógłby przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę.
- Jeżeli przegrywasz, to nie masz w ringu prawa bytu. Jeśli mam walczyć, to z najlepszymi. Przegrałem i powoli odchodzę. – Tomasz Adamek

Siła bokserskich argumentów była po stronie Artura Szpilki. Szybkość? Tak jak już wspomniałem, Szpilka. Obrona? Szpilka. Siła? Szpilka. Praca nóg? Szpilka. Taktyka? Szpilka. Po stronie „Górala” było jedynie doświadczenie i zdaje się większa rzesza sympatyków na krakowskiej arenie, którzy umilkli jednak widząc formę ulubieńca. Wiara w swoje umiejętności, pressing od początku starcia, czy też niezmienna przez całą walkę chęć trafienia prawym prostym, który mógłby zakończyć nokautem ten pojedynek, to było zdecydowanie za mało na dobrze dysponowanego Szpilkę. Oczywiście Adamek urwał przeciwnikowi ze trzy rundy, lecz czwarta porażka na koncie musiała stać się faktem.
- Miałem założenia i powiedziałem sobie tak: jeśli będę świeży, będę błyszczał, to mogę w ringu pozostać. Tak nie było i trzeba się powoli usuwać. Sport jest sportem, kiedyś się zaczyna i kiedyś się kończy. Trzeba zająć się rodziną. Myślę, że zrobiłem wiele dla polskiego sportu i nie mam się czego wstydzić. Jest początek i jest koniec. – Tomasz Adamek

Kariera Tomasza Adamka zatoczyła koło, który swoją przygodę z wagą ciężką rozpoczął polsko-polskim pojedynkiem z inną legendą – Andrzejem Gołotą. Dziś swoją karierę  kończy rywalizacją z Arturem Szpilką, dla którego zwycięstwo ze starszym kolegą otwiera drzwi do kilku amerykańskich ringów. Trzymając mocno kciuki, jak przed każdą walką, liczyłem się z porażką Adamka w starciu z Kliczką, z tyłu głowy brałem pod uwagę możliwość porażki z Głazkowem po słabych występach z Walkerem i Cunninghamem, ale to krakowska „Chwila prawdy” doprowadziła do ostatnich momentów na ringu Adamka, pokonanego. Gong zabrzmiał po raz ostatni. 
- Każdego czas kiedyś nadchodzi i widocznie nadszedł mój. Pora dać miejsce młodym, czas leci nieubłaganie. Nie błyszczę już jak wcześniej, więc nie będę robił z siebie idioty. Mam żonę, dzieci, więc mam dla kogo żyć. Prawdopodobnie była to moja ostatnia walka. – Tomasz Adamek

- Przychodzi taki czas w każdej karierze, kiedy trzeba odejść. Jeśli jesteś mądry, musisz zdać sobie sprawę, co jest dobre dla twojej rodziny. – Roger Bloodworth

Moja chwila prawdy z polsatowskiej gali była niezwykle smutna. Uwielbienie do boksera z Gilowic sprawiło, iż nie chcę oglądać go już pokonanego, chcąc zostawić w pamięci jego piękne walki i wszystko to, co wspaniałego zrobił dla polskiego boksu. Trudno mi jednak przyjąć do wiadomości, że najprawdopodobniej nigdy już nie usłyszę utworu Funky Polaka, przy którym do ringu wychodził mój ulubiony bokser. Wierzę, że „Góral” wzorem innych pięściarzy nie będzie rozmieniał swojego nazwiska i kariery na drobne w parzęczewskich galach i przejdzie na zasłużoną sportową emeryturę. Mówi się, „Umarł król, niech żyje król!”, trudno jednak uwierzyć mi w to, iż Artur Szpilka choć w połowie dokona tego, co na ringu zdobył Tomasz Adamek. Kropka.

3 komentarze:

  1. Bardzo ciekawy wpis! Masz wielki talent do pisania, i widać w tym wszystkim ogromną pasję! Choć nie interesuję się sportem to z przyjemnością przeczytałąm ten tekst. Życzę wielu tak ciekawych i mądrych wpisów. Twoja Fanka ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawie ześ napisał. Zgadzam się z tobą w 100 proc. Natomiast od siebie chciałbym dodać, że wg mnie upadek Adamkaczaczął się od zmiany trenera. Adamek wg mnie poduapdł fizycznie, gdy zakończył współpracę z Gmitrukiem.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mmm miło mieć taką fankę ;-)

    W ogóle uważam, że można zaryzykować stwierdzenie, że pożegnanie się z Gmitrukiem było powolnym początkiem końca Adamka.

    OdpowiedzUsuń