FB twitter kontakt

Sroki oskubane

Z jednej strony był menadżerem posiadającym najdłuższy kontrakt w lidze, z drugiej zaś prowadził klub, z którego zwalniano go przynajmniej raz na pół roku. Alan Pardew podpisując kontrakt z Crystal Palace zakończył trwający niecałe pięć lat rollercoaster na St James’ Park. Dla większości kibiców Srok jego pożegnanie z Newcastle było świąteczno-noworocznym prezentem, o który do Świętego Mikołaja pisali przynajmniej od dwóch lat, dla pozostałej części odejście Pardew zwiastuje jeszcze większe problemy czterokrotnego mistrza Anglii.

Gdy we wrześniu 2012 roku otrzymał propozycję ośmioletniego kontraktu od Mike’a Ashleya wydawało się, że dla Newcastle United, po kilku latach zawirowań na polu sportowym i ekonomicznym, nadchodzą czasy stagnacji i spokoju. Poza długością zaproponowanej umowy, sam fakt jej złożenia Alanowi Pardew nie mógł dziwić, ponieważ w poprzednim, fenomenalnym sezonie Sroki stały już pod bramą piłkarskiego raju ocierając się o Champions League. Apetyt rósł w miarę jedzenia, dlatego fani Newcastle liczyli na powtórzenie sukcesu z poprzedniej ligowej kampanii, a kilku marzycieli nieśmiało szeptało o walce o piąte w historii mistrzostwo Anglii. Apetyt zamienił się jednak w głodówkę, ponieważ zespół z St James’ Park zajęte piąte miejsce od góry w poprzednim sezonie zamienił na piąte miejsce… od dołu.

Sezon 2012/2013 był przełomowy, jeśli chodzi o relacje między kibicami a menadżerem. Widząc słabe wyniki zespołu fani Srok uznali Alana Pardew za winowajcę zaistniałej sytuacji. Protesty pod stadionem, transparenty na trybunach, gwizdy i okrzyki wzywające do pożegnania obecnego menadżera stały się codziennością w pracy byłego szkoleniowca między innymi Southamptomu i Charlton Athletic. Pardew podzielił kibiców. Jego sympatycy, którzy pamiętali sukces z poprzedniego sezonu, udzielając mu dużego kredytu zaufania, wierzyli, że ligowa kampania, w której Srokom groził spadek do Championship, była jedynie wypadkiem przy pracy. W czasie kolejnego sezonu, w którym Newcastle można było nazwać co najwyżej mocnym średniakiem Premier League, grupa przeciwników Pardew rosła w siłę. Menadżer z tygodnia na tydzień stawał się wrogiem numer jeden na St James’ Park. Fani Newcastle United zaliczani są do najbardziej zagorzałych w Anglii, którzy mając obsesję na punkcie swojego klubu wariują, gdy zespół wygrywa i tak samo wariują, gdy zalicza porażki.

Kibice to nie jedyny problem, z którym zmierzył się Alan Pardew podczas swojej kadencji na St Jame’s Park. Mike Ashley – właściciel Srok, podobnie jak obecny szkoleniowiec Crystal Palace, przez krótki okres był ulubieńcem trybun. Obecnie wydaje się jednak, że fani przy każdym liście do Świętego Mikołaja, prosząc o odejście Pardew, dopisywali małymi literami postscriptum – „Ashleya też zabierz!”. Zwolnienie Kevina Keegana, oskarżenia o powiększanie swojego portfela kosztem klubu, czy też słabe działania klubu na rynku transferowym przyniosły krytykę dla człowieka, który wyciągnął Sroki z problemów finansowych jakie nawiedzały przed jego przyjściem w 2007 roku klub z St James’ Park.
Dla Alana Pardew współpraca z właścicielem również nie była łatwa. Od początku sezonu 2012/2013 menadżer Srok przynajmniej raz na pół roku dowiadywał się z mediów o możliwym zwolnieniu i o kandydatach jacy są szykowani na jego miejsce. Na szczęście dla Pardew posiadał on polisę - kontrakt, jaki podpisał z klubem do 2020 roku i który sprawiał, że w przypadku zwolnienia otrzyma on od klubu wynagrodzenie. Liczący się z każdym funtem właściciel nie chciał mimo wszystko płacić szkoleniowcowi sowitej gratyfikacji. Problem, wcześniej Kevina Keegana, jak również do niedawna Alana Pardew, z Mikem Ashleyem polegał na tym, iż właściciel mocno angażował się w transfery, wymuszając niekiedy na szkoleniowcach kupno wskazanych przez siebie piłkarzy.

Właśnie kwestia transferowa doprowadziła do odejścia Keegana z St James’ Park. Nieoficjalnie mówi się, iż było to również częścią składową „transferu” Pardew z Newcastle do Crystal Palace. Angielskie media informowały, że planowany brak styczniowych transferów rozzłościł Alana Pardew, który niejednokrotnie dopominał się o nowego napastnika. Widmo sprzedaży Moussy Sissoko, którym interesuje się Arsenal i PSG, również pojawiało się w głowie menadżera, który pamiętając odejście Yohana Cabaye bał się o stratę swojej gwiazdy. Oficjalnie przyczyną rozstania Alana Pardew z Newcastle „są osobiste preferencje” szkoleniowca. Zastanawia mnie jednak, kto, ot tak, zamienia dziesiątą drużynę w lidze na trzecią ekipę od końca w ligowej tabeli.

Przenosiny Alana Pardew oznaczają dla niego walkę o utrzymanie do ostatniej kolejki. Objęcie Crystal Palace niesie ze sobą pewnego rodzaju degradację sportową z drużyny zasłużonej w angielskim futbolu i pewnej gry w następnym sezonie w Premier League, do ekipy której grunt Premiership pod nogami mocno się chwieje. Co więcej, jest to rezygnacja z dobrego kontaktu, który wiązał Anglika z Newcastle przez kilka najbliższych lat. Z drugiej strony „transfer” na Selhurst Park to powrót do domu i do drużyny, którą Pardew jako piłkarz reprezentował przez cztery lata. Przenosiny do Londynu wiążą się też z pewnego rodzaju spokojem, który po miesiącach szykanowania ze strony kibiców Newcastle zazna w Crystal Palace. Co ważne, Londyńczycy za usługi i zwolnienie z pracy w Newcastle zapłacili Mike’owi Ashleyowi, według różnych źródeł, od dwóch do trzech i pół milionów funtów.

Kwota wydana na „transfer” szkoleniowca pokazuje, że w Crystal Palace mocno wierzą, że Pardew wprowadzi w górę tabeli londyńską ekipę. Czy będzie to zmiana sportowo korzystna dla Newcastle United pokażą najbliższe tygodnie. Wydaje się jednak, że w obliczu tej transakcji więcej do zyskania ma drużyna ze stolicy Anglii. Zapewne powierzenie funkcji szkoleniowca dotychczasowemu asystentowi Johnowi Carverowi, to tylko kwestia tymczasowa. Faworytami do walki o stołek u Mike’a Ashleya są według mediów Steve Bruce i Tim Sherwood.

Sroki, choć nie za darmo, ale zostały oskubane z trenera. Być może w ciągu najbliższych dni dowiemy się o kolejnych pożegnaniach, tym razem jeśli chodzi o piłkarzy. Chętnych na kilka nazwisk z St James’ Park nie brakuje. Odejście Pardew może być początkiem kolejnych problemów Newcastle. Ashley zamiast inwestować wolałby sprzedać klub, dlatego ciężko mi uwierzyć, że zmiana na stanowisku szkoleniowca będzie bodźcem, dzięki któremu Newcastle zyska i będzie rozwijać się sportowo. Ktokolwiek zajmie stanowisko po Alanie Pardew będzie miał trudny orzech do zgryzienia pod wieloma względami. Nie będzie dla mnie zaskoczeniem, kiedy za pewien czas ci sami fani domagający się odejścia Pardew zapłaczą z tęsknoty do niego.  
______________________________________

PS Alan Pardew w swoim debiucie w Crystal Palace w trzeciej rundzie FA Cup zwyciężył dziś na wyjeździe z Dover 0:4.

2 komentarze:

  1. Tam były też plotki, że Pardew był winien Ashleyowi dużą sumę pieniędzy, i dając mu taki kontrakt Ashley chciał sobie załatwić bezproblemową spłatę długu

    OdpowiedzUsuń
  2. Brzmi to dość hmm... sensacyjnie :) ale idąc tą myślą, to może zastanawiać po co i ile pieniędzy miał być winien Ashleyowi Pardew i czy kwota zapłacona przez Crystal Palace zaspokaja w zupełności ten dług :-)

    pozdrawiam! DZ

    OdpowiedzUsuń